Sylwester
BARDZIŃSKI
Urodził się w 1917 roku niedaleko Bydgoszczy. Wojna zastała go w wojsku gdzie na ochotnika zgłosił się w 1938.
Internowany w Rumunii skąd ucieka i przedostaje się do Francji gdzie dołącza do formującego się polskiego wojska.
Stamtąd też już jako żołnierz ląduje nw Wyspach Brytyjskich. Bierze udział w lądowaniu w Normandii jako czołgista I Dywizji Pancernej generała Maczka.
Sylwester Bardziński mimo swoich 95 lat jest pełnym energii weteranem, barwnie i ze swadą opowiadającym o swoich wojennych losach.
Doskonała pamięć, precyzja wypowiedzi i poczucie humoru. Bardziński to znakomity rozmówca i człowiek bardzo szybko zjednujący sobie sympatię.
Początek wojny
“Najważniejsze jest jeśli się z dobrymi kolegami siedzi. Jak byłem ranny mogłem iść do szpitala. Ja nie chciałem. Pójdę na parę dni i później do innej załogi się dostanę. A w załodze znaliśmy się, byliśmy zgrani, każdy miał swoją pracę. Wieczorem amunicję uzupełnić, działo czyścić. (…) Jak nieprzyjaciel był za blisko albo za bardzo strzelali to nie wolno było wychodzić z czołgu. Cały dzień się siedziało a to siedzenie nie było takie łatwe jak w samochodzie. (…) Czasem marzyłem żeby się wyprostować. Bywało że przez parę tygodni się człowiek nie rozebrał.”
Internowanie
“Chłopaki, kto chce uciekać niech ucieka bo w tym nowym obozie nie będzie gdzie uciec. Więc ja z moim kolegą, ten sam rocznik co ja, z Poznania, wychodzimy na ucieczkę. Ja miałem 50 lei w kieszeni. Idę pierwszy żeby ich przekupić czy coś. Po polsku mówimy, mamy kontakt ze sobą. Warta to już była zawodowa wojskowa policja. Nie chcę, najpierw 5 lei, potem 10 nic. Trzymają mnie za kołnierz i prowadzą na wartownię. Z moim kolegą rozmawiam z daleka cały czas po polsku. W pewnym momencie on woła – Sylwek uciekaj! Ja się obracam na obcasie, oderwali mi kołnierz. Uciekam”
Pole walki
“ 9 pierwszy pułk idzie na czele. Myśmy nacierali, Niemcy się cofali. Mieliśmy za zadanie dojechać do wzgórza 111. Kiedy żeśmy podjeżdżali pod to wzgórze wtedy się ten opór niemiecki pokazał. Ja jechałem (wśród) dziewięciu czołgów z przodu, trzy plutony. Nie wiedziało się skąd strzelają tak byli Niemcy zamaskowani. Ja dostaję. Pocisk trafia w mój czołg, w jego bok, jakieś 25 centymetrów od mojej głowy.”
Pancerniak
“ Najważniejsze jest jeśli się z dobrymi kolegami siedzi. Jak byłem ranny mogłem iść do szpitala. Ja nie chciałem. Pójdę na parę dni i później do innej załogi się dostanę. A w załodze znaliśmy się, byliśmy zgrani, każdy miał swoją pracę. Wieczorem amunicję uzupełnić, działo czyścić. (…) Jak nieprzyjaciel był za blisko albo za bardzo strzelali to nie wolno było wychodzić z czołgu. Cały dzień się siedziało a to siedzenie nie było takie łatwe jak w samochodzie. (…) Czasem marzyłem żeby się wyprostować. Bywało że przez parę tygodni się człowiek nie rozebrał ”
Po wojnie
“W Niemczech, kiedy się wojna skończyła, ja otrzymuję kartkę od mojej siostry. Żadnego kontaktu z rodziną nie miałem podczas wojny. Po wojnie zaczęli wszystkich Polaków co w Niemczech pracowali razem (zbierać). Moją siostrę najmłodszą Niemcy zabrali w 40 roku na roboty. (…) Mówię do kapitana, że moja siostra w Lubece jest. Bierz jutro mój jeep i jedź do niej. (…) Wjeżdżam na łąkę a te dziewczyny wszystkie w oknach. Widzę w oknie i moją siostrę, ona mnie nie poznaje. W końcu wyskoczyła przez to okno, pytam - jedziesz ze mną? Pewnie, jadę! Byłem drugim zastępcą dowódcy.”
Belgia
“Pracowałem zawsze jako ślusarz – mechanik. (…) Od razu poszedłem tu do ochotniczej straży pożarnej żeby zapoznać się lepiej. Języka flamandzkiego nauczyłem się na ulicy i w pracy. W strażakach byłem tak daleko, że ostatnie siedem lat byłem sierżantem-majorem. Mnie bardzo lubieli chłopaki. Ja się tu zawsze czułem jak w domu.”
Koledzy z wojska
“Pierwszy raz żeśmy jechali do Normandii dwoma autobusami, tak dużo nas było. Teraz nie ma, jestem sam.”
Kombatanci
“Były w Belgii dwa zrzeszenia kombatantów, jeden współpracował z polskim konsulatem drugi nie chciał. I ta różnica jest do dziś dnia.”
Po raz pierwszy w Polsce
“Do Polski po raz pierwszy przyjechałem w 64 roku. (…) W zeszłym roku byłem w Lubinie. Tam otwarto szkołę, której dano imię generała Maczka. Ja byłem zaproszony do tej szkoły, ale mówię co ja mam zabrać dla nich? Nic nie musisz zabrać, to ty jesteś niespodzianką dla nich.”