Zofia
MROZOWSKA
Od 1987 roku sekretarz a potem prezes Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Belgii. Członek zarządu Stowarzyszenia AK, członek innych organizacji zrzeszających kombatantów, m.in. Zjednoczenia Polskiego i Konfederacji Kombatantów Europejskich. Jest współorganizatorem szeregu uroczystości upamiętniających udział polskich żołnierzy w walkach o wyzwalanie m.in. Belgii. Zajmuje się działalnością społeczną i oświatową pracując na rzecz krzewienia polskiej kultury.
Jest również współtwórcą i redaktorem naczelnym ukazującego się już od siedemnastu lat kwartalnika polonijnego Wolne Słowo. 28 października 2005 roku została uhonorowana Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi RP.
Pochodzi z Michalina, dziś tereny Białorusi, ur.10 kwietnia 1921r. w Warszawie. W czasie wojny w AK pod pseudonimem „Zośka”. Przydzielona do Biura Informacji Prasowej. W 1944 roku schwytana i wywieziona wraz z mężem Bogdanem Mrozowskim do Obozu do Niemiec a następnie na roboty przymusowe. Po zakończeniu wojny w 1945r. emigracja w Belgii. Ukończyła studia medyczne specjalność stomatologia.
Rok 39
“W maju zdałam maturę i przygotowywałam się do studiów uniwersyteckich. Było piękne lato. Wszyscy moi koledzy przyjechali do nas na wakacje. Byli rodzice, był dziadek,. Taki był rok. Maj. (…) Zaczęło się od band. Jakichś obrzydliwych typów, którzy wyszli diabli wiedzą skąd. Wcześniej nigdy nie było ich widać. (…) Jeden oficer dał mi rewolwer. Moja mama jak to zobaczyła mówi - nie, ty tego nie weźmiesz. Przeżyła rewolucję 1917, wiedziała czego się trzeba wystrzegać. Niestety, trzeba było uciekać z domu.”
Okupacja
“Dostałam pracę w biurze. Znasz niemiecki? Znam (gdzie tam, nie znałam nic). A na maszynie umiesz pisać? Umiem (gdzie tam, maszyny nawet w domu nie było). (…) W Wilnie w tym czasie, okupacja sowiecka, działał uniwersytet. Kilka osób, którzy i tak mieli być zapisani, udało im się tam dostać w 39 roku, tam zaczęli studia. Między innymi koleżanka Lidka Goworówna, która w tej chwili jest w Montrealu, profesor medycyny, była Jadzia Korzelnikówna i był Bogdan Mrozowski. I tego dnia kiedyśmy się spotkali to on mnie raptem oświadczył – słuchaj, ty musisz zostać moją żoną.”
Armia Krajowa
“Jak Bogdan dołączył do nas, od razu wdaliśmy się w sprawy AK. (…) Przez nasze tereny szły wszystkie pociągi z wojskiem, z armatami i z Bóg wie nie czym na front (wschodni). Trzeba było jakoś im (Niemcom) przeszkadzać. Tośmy im przeszkadzali. (…) Jak się front odwrócił … tośmy zaczęli już kombinować, suave qui peut, dużo ludzi wyrwało. Nam to się nie udało.”
Roboty w Niemczech
“Od początku wojny czułam rękę Pana Boga, która nas, mnie osobiście, prowadziła. Ja takie wariackie życie prowadziłam, że mogłam być zgwałcona co pięć minut. Ale nie, oni się nie odważali. (…) Tych obozów przejściowych było dużo, oni badali czy ludzie są zdrowie i dokąd można ich wysłać. Nas wysłali niedaleko Hamburga właśnie do pracy na roli. Tam na wsiach nie było już w ogóle mężczyzn. (…) W końcu kwietnia uwolnili nas Szkoci.”
Miasto gdzie było światło
“Przydzielili nas po różnych kopalniach. Bogdanowi się trafiło obok Charleroi. (…) W tym czasie nawiązaliśmy kontakt z Instytutem Studiów Polskich, który istniał w Brukseli. Dostaliśmy stypendium na wyższe studia. Mieliśmy nasze dokumenty ze sobą, maturę i inne. Nie doszli do tego, nie wyrzucili, nie spalili. (…) Na szczęście te papiery zostały. Ciągle je mam. (…) Myśmy przyjechali w styczniu 45 roku (do Gandawy) i poszliśmy od razu na wykład z chemii. Półtorej godziny. W języku…, ani to niemiecki ani to diabli wiedzą co? Nic nie zrozumiałam z tego, jedno słowo „koloiden”. ”
Praca
“Zastępowałam kolegę, który miał gabinet w Alst. Coś potwornego, język taki, że już nawet wódka nie pomoże, taki slang tamtejszy. Potem zdobyłam się na zakup instalacji i zainstalowałam się w Gandawie.”
Działalność polonijna
“W kole AK braliśmy poważny udział. Jeśli chodzi o SPK też jak najbardziej. Wreszcie mieliśmy samochód to żeśmy jeździli do Brukseli na zebrania. Trzeba coś było, pojechać na komemorację, wygłosić jakieś przemówienia jak Lommel, Tielt… Bogdan bardzo szybko opanował flamandzki, więc to nie stanowiło problemu. Biblioteka się zaczęła zakładać powolutku, był SPK, niektórzy koledzy przeszli obozy jenieckie jak Merlau na przykład, który się wżenił w zakład ładowania winogron. On dawał pracę wszystkim tym ludziom, którzy ni stąd ni zowąd schodzili nagle z jakichś statków. Dużo było takich. I to wytworzyło stosunki z Belgami.”